W czarnej kominiarce i z atrapą broni wszedł do jednego ze sklepów w Tychach – żądał wydania zawartości sklepowej kasy. Obezwładnili go dwaj mężczyźni, którzy przyszli tam na zakupy. Podejrzewali, że jego broń nie jest prawdziwa.
Dal mu powaznie reke do pocalowania
I w skron ucalowawszy, uprzejmie pozdrowil;
A choc przez wzglad na gosci niewiele z nim mowil,
Widac bylo z lez, ktore wylotem kontusza
Otarl predko, jak kochal pana Tadeusza.
W slad gospodarza wszystko ze zniwa i z boru,
I z lak, i z pastwisk razem wracalo do dworu.
Tu owiec trzoda beczac w ulice sie tloczy
I wznosi chmure pylu; dalej z wolna kroczy
Stado cielic tyrolskich z mosieznymi dzwonki